"Bieg okazał się katastrofą, ale nie do końca czuje się winna"

Opublikowano
22
-
01
-
2018

Wyjaśniła się przyczyna słabszego startu Weroniki Nowakowskiej w biegu ze startu wspólnego w Anterselwie. Polka z winy organizatorów dotarła na stadion ledwie dwadzieścia minut przed rozpoczęciem rywalizacji. - Bieg okazał się katastrofą, ale nie do końca czuje się winna - powiedziała Nowakowska.Anterselwa położona co prawda we Włoszech, ale z racji historycznych uwarunkowań większość mieszkańców posługuje się tam językiem niemiecki, stąd można było mieć nadzieje, że powiedzenie "ordnung muss sein" znajdzie swoje zastosowania i tam. Okazuje się, że nic bardziej mylnego, włoskie usposobienie tym razem zwyciężyło i przed niedzielnym biegiem masowym pojawiły się spore niedociągnięcia organizacyjne, których ofiarą padła niestety Weronika Nowakowska.- Bieg okazał się katastrofą, ale nie do końca czuje się winna. Transport, który miałam zamówiony od organizatorów przyjechał, delikatnie mówiąc, mocno spóźniony. Sam kierowca pachniał jeszcze imprezą dnia poprzedniego. Przez półtorej godziny próbowałam dojechać na stadion stojąc w korkach jak każdy przeciętny kibic. Bus, którym się poruszałam nie był w żaden sposób specjalnie oznakowany - relacjonowała po biegu Polka.- Na stadion dojechałam 20 minut przed startem. Nie zdążyłem przetestować nart, które na pewno mi dzisiaj nie pomogły, nie miałam możliwości się rozgrzać, ani nawet zobaczyc pętli, po której przyszło mi się ścigać. Na przystrzeliwaniu w ogromnym stresie oddałam tylko 20 strzałów. Tak, nie poradziłam sobie, bieg był fatalny, ale uwierzcie mi, że jest mi naprawdę przykro - zwróciła się do fanów.Nowakowska spudłowała aż siedmiokrotnie i zajęła dopiero 29. miejsce. W takich okolicznościach jednak już sam start był sporym osiągnięciem. Oby na igrzyskach olimpijskich podobne historie nie miały już miejsca.

No items found.