Grzegorz Galica: "Marzenia? Zostać mistrzem olimpijskim"

- Marzę, by zostać mistrzem olimpijski - mówi w rozmowie z Polskim Związkiem Biathlonu Grzegorz Galica. To absolutny bohater ostatnich Mistrzostw Europy Juniorów. Z niemieckiego Altenbergu niespełna 18-letni zawodnik wrócił z trzema złotymi medalami. Dwa wywalczył indywidualnie, w jeden w sztafecie mieszanej. Jego wyniki wzbudziły zainteresowanie, dlatego w rozmowie przedstawiamy postać Grzegorza Galicy.
Mateusz Król, PZBiath: Jakie masz odczucia po tych mistrzostwach Europy juniorów? Trzy złote medale na twoim koncie to jest coś, czego się spodziewałeś przed tą imprezą?
Grzegorz Galica, trzykrotny Mistrz Europy Juniorów: Totalnie się tego nie spodziewałem. Na pewno wiedziałem, że jadę walczyć o coś w czołówce, no bo cały sezon tak pokazywał, ale na pewno nie sądziłem, że jadę po jakiekolwiek medale.
Coś cię zaskoczyło? Łatwo przyszło ci wywalczyć te tytuły?
Na pewno mnie zaskoczyło to, że przyjechało tak dużo reprezentacji, bo co prawda to był mój debiut na tej imprezie, ale z tego co słyszałem, to nigdy nie widziano tam żadnej ekipy ze Skandynawii. A tutaj byli Finowie i Szwedzi, więc tak naprawdę do pełnej obstawy brakło tylko Norwegów. Czy łatwo mi było? Na pewno nie było łatwo, dałem z siebie wszystko. Jednak nie mogę powiedzieć, żebym po starcie umierał ze zmęczenia.
Zapytam o ten ostatni mass start. Dużą presję czułeś przy ostatnim strzelaniu, mając świadomość, że powalczysz nawet o wygraną?
Nie jest łatwo opanować emocje, zwłaszcza po tym wcześniejszym strzelaniu. Aczkolwiek i tak dobiegając na czwarte strzelanie, zdziwiłem się, że strzelam na trzecim stanowisku. Ale wbiegając, właśnie widziałem, że Slettemark już skończył strzelać i ma jedną karną rundę. A ja dopiero zaczynałem… Myślałem, że nawet z bezbłędnym strzelaniem, trudno będzie go dogonić. Jednak skupiłem się i mogę przyznać, że kompletnie nie pamiętam tego strzelania. Jakoś mi wyleciało z głowy. Chyba zrobiłem to automatycznie i wyszło dobrze.
Był czas na świętowanie, albo przywitali cię jakoś specjalnie w domu?
Tak. W domu czekała na mnie niespodzianka. Była moja rodzina, przyjaciele, znajomi i mój trener klubowy. To było miłe.
Od początku sezonu spisujesz się rewelacyjnie. Pierwszy raz w karierze stanąłeś na podium Pucharu IBU Juniorów. Czujesz, że jesteś w najwyższej formie w dotychczasowym życiu?
Nie powiedziałbym. Myślę, że ta forma dopiero przyjdzie, bo też w trakcie startu w Jakuszycach [połowa stycznia, Puchar IBU Juniorów] byłem lekko po chorobie, więc teraz na pewno była wyższa dyspozycja niż wówczas, ale uważam, że to jeszcze nie jest to, na co mnie stać.
To chyba dobrze, bo przed Tobą jeszcze chyba najważniejsza impreza sezonu, co?
Tak, bo jeszcze są przede mną mistrzostwa świata. Co prawda te wyniki z mistrzostw Europy juniorów są dla mnie lepszymi wynikami, niż tak naprawdę mogę osiągnąć mistrzostwach świata juniorów młodszych, bo to tutaj osiągałem wyniki juniorskie. Nie chcę sobie zakładać żadnych celów, takich miejscowych, po prostu chcę robić swoją pracę, tak jak robię to i teraz, bo wiem, że łatwo się spalić, zakładając sobie miejsca.
Jak trafiłeś do biathlonu? Jak to się wszystko u ciebie zaczęło?
W sumie z przypadku… nigdy nie było biathlonu w mojej głowie. Zaczynałem w szkółce ogólnorozwojowej „Frajda” w Zakopanem, gdzie miałem więcej zajęć na nartach zjazdowych i dużo pływałem. Potem poszedłem do szkoły sportowej do czwartej klasy i tam był też taki ogólnorozwojowy program, gdzie właśnie pokazano mi w ogóle biegówki. Zgadałem się z kolegą, aby pójść na trening do Kościeliska. Mama mnie zawiozła. Pierwszy raz strzelałem z trenerem Murdzkiem i złapałem do tego zajawkę. Bardzo mi się to spodobało. Od tamtej pory z chęcią trenowałem. Później w szkole wybrałem dyscyplinę biathlon i dla zabawy to uprawiałem, aż doszedłem do tego miejsca.
Jakie są Twoje biathlonowe marzenia?
Marzenia to oczywiście zostać mistrzem olimpijskim, czy mistrzem świata. Jeśli chodzi o takie realne marzenia, to chcę cały czas się rozwijać do wieku seniora. A później piąć się w tej rywalizacji na arenie międzynarodowej. Potem można marzyć o medalach.
Masz idola?
Dla mnie wielkim wzorcem jest cała drużyna Norwegii. Miałem okazję ich poznać: Johannesa i Tarjeia Boe, Christiansena czy Laegreida. Byłem na wakacjach we Włoszech i pojechałem do nich na rowerze, gdy mieli zgrupowanie w Passo di Lavazè. Mogłem z nimi trochę porozmawiać. Dali mi dużo zapału do treningu. Bardzo mnie zainspirowali. Pokazali, że są normalnymi ludźmi. Dlatego ich wskazałbym, jako wzorzec.