Polacy w komplecie na przełomie siódmej i ósmej dziesiątki
Podobnie jak w ubiegłym roku mistrzem Europy w biathlonowym sprincie został Erlend Bjoentegaard. Zawody w Lenzerheide zakończyły się dubletem Norwegów, bo na drugim miejscu uplasował się były mistrz świata juniorów Vebjoern Soerum. Żaden z Polaków nie zdołał zakwalifikować się do biegu pościgowego.
Sergiej Rożkow, Aleksiej Wołkow i Aleksander Łoginow - lista zawodników, którym udało się obronić tytuł mistrza Europy była krótka i złożona wyłącznie z przedstawicieli rosyjskiego biathlonu. Czwartym do brydża okazał się Erlend Bjoentegaard. 32-latek był już blisko podium w biegu na 20km, wtedy skończyło się jednak czwartą lokatą. W sprincie strzelał bezbłędnie, dzięki czemu wywalczył swój piąty złoty medal Mistrzostw Europy w karierze.
Szybszy od Bjoentegaarda w biegu na dystansie 10km był Vebjoern Soerum, który pomimo aż dwóch karnych rund stracił do zwycięzcy tylko 11 sekund. Dużo większa była strata brązowego medalisty Philippa Nawratha, który również z dwoma karnymi rundami na koncie uzyskał czas gorszy od najlepszego o 43 sekundy. Niemiec zaledwie o sekundę wyprzedził Andrejsa Rastorgujevsa z Łotwy oraz swojego rodaka Dominica Schmucka, którzy zajęli miejsca czwarte i piąte.
Słabiej wypadł tym razem złoty medalista w biegu długim, a zarazem lider klasyfikacji generalnej Pucharu IBU Endre Stroemsheim, który spudłowała aż czterokrotnie i zajął tylko 20. miejsce. Na trasę biegu pościgowego ruszy ponad półtorej minuty po Bjoentegaardzie.
Takiej możliwości nie będą mieli reprezentanci Polski, którzy w komplecie zajęli lokaty na przełomie siódmej i ósmej dziesiątki. Tomasz Jakieła z trzema pudłami był 66., lokatę niżej uplasował się Wojciech Skorusa - autor dwóch niecelnych strzałów. Konrad Badacz dodatkowe 450 metrów biegał po strzelaniu w postawie leżąc i sklasyfikowany został na 71. pozycji, oczko wyżej niż Kacper Guńka. Czwarty z Polaków zaliczył po karnej rundzie na każdym z dwóch strzelań.